sobota, 16 maja 2009

Takie święto to ja mam gdzieś

Zbliża się 4 czerwca, 20 rocznica pamiętnych wyborów. Okazja do fety, baloników, ściskania sobie rąk, pozowania polityków do zdjęć. Okazja do refleksji, do zastanowienia się co przez te lata zrobiono dobrze, a co źle. Okazja do wspomnienia tych indywidualnych tragedii, których przecież nie było mało. Okazja do spojrzenia w przyszłość, do zastanowienia się nad kierunkiem w którym powinniśmy podążać. Bo 20 lat wolnej Polski (i z maniakalnym uporem będę powtarzał, że jest to Polska wolna, choć niedoskonała) to okres wystarczający by pogratulować sobie sukcesów, by wyciągnąć wnioski z porażek, by docenić kraj w którym przyszło nam żyć.

Tymczasem jak zwykle wyszła kupa. Taka niezwyczajna, bowiem nasi kłótliwi politycy, związkowcy, komentatorzy zachowali się najzwyczajniej w świecie jak jakieś wielkie czworonożne, szczekające bydlę, które z uśmiechem samozadowolenia na pysku właśnie wydaliło parę kilogramowy ekskrement w samym środku piaskownicy z bawiącymi się dziećmi. A tą piaskownicą jest właśnie Polska, a tymi dziećmi jesteśmy właśnie my, Polacy.

Bo jesteśmy jak dzieci, mające niewielkie pojęcie jak bawić się tą zabawką, którą dostaliśmy. Nie wiedzący jak wykorzystywać wolność, którą mamy. Patrzący się zeszklonym wzrokiem na występy różnej maści klaunów, którzy kłócą się już dosłownie o wszystko. I nawet w zastraszającej większości nie wiemy o co oni tak naprawdę się kłócą. Bo ilu Polaków wie co za święto mamy niby obchodzić tego 4 czerwca?

I w sumie chrzanię to, że być może właśnie popełniam karygodną generalizację. Czasem można - tak samo jak czasem idzie się wkurwić obserwując to co się dzieje. Obserwując obłudę związkowców, relikt epoki minionej, który się nie skończył - ale który zwyczajnie minął się z powołaniem, skompromitował. I stał narzędziem polityki, która te ostatnie 20 lat wolnej Polski ma za nic. Obserwując dziwne ruchy polityków (choć z przenosinami obchodów do Krakowa to Tuska nawet rozumiem - zwykły instynkt samozachowawczy każe spieprzać jak najdalej od zadymiarzy i kompromitacji na arenie międzynarodowej), jednak wciąż nie mogę zrozumieć po jaką cholerę oni tak ślepo patrzą się w sondaże i modlą do marketingu politycznego, zamiast zrobić coś porządnie. Obserwując prawą stronę, która za wszelką cenę chce zdyskredytować obecny rząd. I lewą, która próbuje robić to samo. W imię wyborów do PE, do struktury unijnej, w której nie mielibyśmy szansy być, gdyby nie wydarzenia sprzed 20 lat. W końcu obserwując byłego już na szczęście prezydenta, któremu ego przesłoniło zdrowy rozsądek i który jak kiedyś jest za i przeciw i chyba już posiadł zdolność do bilokacji.

I nie jest bynajmniej tak, że nie doceniam roli związkowców, opozycjonistów, anonimowych czy dobrze znanych ofiar represji, a nawet ówczesnej władzy, która siadła do negocjacji. Po prostu nie chcę brać udziału w szopce, która się nam szykuje, po prostu z niesmakiem patrzę na szopkę, którą już nam zaserwowano. Bo chociaż III RP nie jest pozbawiona wad, to jednak istnieje w niej dużo więcej możliwości i perspektyw niż w poprzednim systemie. I to jest powód do świętowania oraz do wspominania - to jest powód dla którego 4 czerwca powinien być dniem, w którym świętują Polacy - wszyscy. Bo to jest dzień w którym Polacy powinni spojrzeć za siebie i docenić wkład tych, którzy umożliwili przemiany pokojowe.

Tymczasem jest do dzień, w którym sami się marginalizujemy, w którym nie mamy wystarczająco odwagi czy chęci by powiedzieć NIE! tym wszystkim, którzy wyrywają sobie to święto, przerzucają na zasługi, oskarżają tą "drugą stronę". Bo to powinno być święto wszystkich - a jest świętem marnych cyrkowców, smutnych klaunów. I dlatego pieprzę to - to już wolę sobie w spokoju wypić piwko za te 20 lat. I drugie, za pokoleniową zmianę, która chyba jest niezbędna by święta w tym kraju były świętami. Choć z drugiej strony - kto wie czy nie będzie trzeba wypić za to byśmy nie zapomnieli.

I tym gorzkim akcentem zapraszam do udziału w Debacie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz