czwartek, 10 września 2009

Ludobójstwo tu, ludobójstwo tam....

Polscy parlamentarzyści po raz kolejny uświadamiają nas, że noce i wieczory kabaretowe zyskują coraz to większą konkurencję w postaci pań i panów z Wiejskiej. A właściwie głównie panów.

Uchwała w sprawie 17 września to jedno z pól na których nasi wybrańcy narodu toczą boje o słownictwo, negacjonizm, historię i jak zwykle próbują wyjść na fajniejszych niż są w rzeczywistości. Właściwie w związku z niedawnymi obchodami wybuchu II WŚ napisano już niejeden artykuł, felieton i tym podobne, więc nie będę się zagłębiał w temat i wracał do kontekstu historycznego. Co przyniosła nam agresja radziecka wiemy - przynajmniej w dosyć dużej mierze. Jedną z tych rzeczy był mord w Katyniu - czy ludobójstwo czy zbrodnia wojenna - właściwie czy słownictwo jest aż tak ważne biorąc pod uwagę fakt, że wykłócając się o to dokonuje się po raz kolejny zresztą swoistego aktu gwałtu na pamięci zamordowanych? Czy biorąc pod uwagę fakt, że w sposób zaplanowany, z premedytacją dokonano egzekucji na polskich żołnierzach naprawdę tak ważne są współczesne przepychanki w rynsztoku jakim jest Sejm, dotyczące definicji i tego czy ktoś powinien podać się do dymisji lub tego czy ktoś jest bardziej prawdziwie polski, historyczny i fajny?

Drugą z nurtujących parlamentarzystów kwestii jest ludobójstwo popełniane na embrionach - Contra in vitro wyszło z inicjatywą obywatelską, która zakłada, że zapładnianie metodą in vitro będzie zabronione, a przeprowadzanie eksperymentów i zabiegów karalne. Bo to morderstwo tysięcy braci i sióstr i wbrew naturze. No kuźwa - szczepionka na grypę też jest wbrew naturze - leczenie jako takie również - człowiek choruje i zdrowieje albo umiera. Jakoś nikt nie wpadł na pomysł zakazywania wykonywania zawodu lekarza, a idąc tokiem rozumowania czarnych watykanistów ktoś powinien. Tylko pewnie jakby któryś powiedział, że lekarz jest feee, bo uratował kogoś przeszczepiając serce to Naród jak jeden mąż czy żona uznaliby go za kandydata do domu bez okien, klamek i z gumowymi ścianami.
I jakich braci i sióstr? Tych samych co pod postacią blastocysty lądują z podpaskami czy tamponami w koszu, z bielizną w praniu lub zwyczajnie w kiblu? Na szczęście z bardzo dużym prawdopodobieństwem pomysł wyląduje w koszu znacznie szybciej niż zebrano pod nim podpisy, co sprawia, że nie zamiera wiara w możliwości intelektualne przynajmniej części parlamentarzystów. Zostaną z 3 czy 4 inne, odrobinę mniej kato-konserwatywne. Może nawet któryś przejdzie o ile prezio nie ugnie się pod naciskami brata przygiętego przez naciski szamana z Torunia czy purpuratów cierpiących na manię posiadania racji, którą chcą wcisnąć także tym, którzy mają ich gdzieś lub z miłą chęcią wyekspediowali do Watykanu, gdzie ich miejsce.
Poza tym - zmusza ktoś religijnych ćpunów do poddawania się wyżej wspomnianemu? Nie. To niech i oni się odczepią.

wtorek, 1 września 2009

Powakacyjna reaktywacja

Sierpień się skończył, tak jakoś z 20 minut temu, skończył się okres odpoczywania i/lub wstawania przed 6 rano, ergo jakoś tak człowiek nabiera większej ochoty do poblogowania. (Nabiera też sił i czasu, ale to tak na marginesie marginesu).
Zwłaszcza, że również w naszych pięknych, nadodrzańsko-nadwiślańskich klimatach sezon ogórkowy dobiegł końca, posłowie niestety jak zawsze z wakacji wrócili (ale już ponoć w TV telenoweli więcej nie uświadczymy), polityka historyczna wciąż pobrzmiewa, prawica wciąż zagryza prawicę i próbuje zagryzać lewicę, lewica wciąż próbuje się reaktywować, centrum jak zwykle nie ma i jakoś tak ogólnie niewiele się zmieniło, stąd można na powrót zainaugurować sezon komentatorski na tym oto spłachetku Internetu.
Na ile regularnie i na ile ciekawie to już zależy głównie od ilości czasu i niezbyt wysokiego poziomu krwi w kofeinie, ale się postaram, żeby ciekawiej było niż przed wakacyjną przerwą.