niedziela, 15 lutego 2009

Panie Andrzeju, pan się nie boi...

...pan premier murem za panem stoi. A i również partia murem stanęła jak to mieliśmy okazję ostatnio widzieć.

Gdy wyszła sprawa długów ministra Czumy nie chciałem niczego komentować, ani decydować w jedną czy drugą stronę. Mimo, iż kompetencji do piastowania urzędu ministra i Prokuratora Generalnego temu panu brak, mimo, że za nim nie przepadam to uznałem, że lepiej poczekać co z tymi rewelacjami będzie i ile z nich okaże się być prawdziwymi.

Okazało się w końcu, że długi były - niby minister je pospłacał i już ich nie ma, ale... dopiero po wyrokach sądu - co ni mniej, ni więcej oznacza, że wierzycieli to on raczej zbyt uczciwie nie traktuje. Już samo to wystarczyłoby, by w większości cywilizowanych krajów minister podał się do dymisji. Bo jednak osoba na tak eksponowanym stanowisku powinna mieć czyste konto.

A to jeszcze nie koniec: niedopuszczalne oskarżenie prokuratorów (podwładnych było nie było się publicznie nie ośmiesza), wypowiedź przy sprawie śmierci porwanego geologa, niejasności z oświadczeniem majątkowym(?), pełnienie funkcji w prywatnej firmie, zatrudnienie własnego syna jako koordynatora, strona z listą "kapusiów".

Tyle wpadek, niedopatrzeń i ataków sklerozy wystarczy już, żeby z automatu został zdymisjonowany. Brak elementarnego szacunku do podwładnych, niedyskrecja, nepotyzm, łamanie prawa (nawet TW ma jakąś ochronę prawną) - lista jest długa i pokazuje wyraźnie, że oprócz braku kompetencji, Andrzejowi Czumie brakuje również powściągliwości, dyskrecji i lecytyny.

Tymczasem premier dymisjonować nie chce, nie widzi do tego powodów, choć ministra na dywanik zawezwał. Inni politycy PO również przyłączają się do obrony, językiem nawiązując do języka POPiS z 2005 roku, bądź dwóch lat IV RP.

Jakieś bliżej nieokreślone grupy nacisku, medialna nagonka, lęk o interesy - no normalnie jakby powtórka z "układu" a biedny Czuma był celem tych ataków tylko dlatego, że jak przestanie wpadać to od razu z kopyta ruszy i wszystko posprząta. I dlatego się go boją.

A prawda raczej wygląda inaczej i jej część została już ukazana po dymisji Ćwiąkalskiego. Platformie brakuje ludzi - ławka rezerwowych jest właściwie pusta, a znane osobistości odmówiły przyjęcia stołka. I być może właśnie dlatego wybrano Czumę, który po studiach prawniczych jest i miał tą swoją krystaliczną, opozycyjną przeszłość, która miała gwarantować jego uczciwość. Tymczasem kryształek pękł i rozsypał się w drobny mak, a Tusk został z klopsem.

Kolejna dymisja w tak krótkim czasie zachwieje notowaniami, kandydata na zastępstwo najwyraźniej brak. Tylko, że dalsze wpadki ministra właściwego do ich spraw nie dosyć, że negatywnie wpłyną na odbiór rządu, to dodatkowo nie ma się co spodziewać, że ministerstwo będzie pracowało wydajnie. Podobnie prokuratura.

Ale panie Andrzeju pan się nie boi - póki co stanowisko bezpieczne, chyba, że znajdzie się następca, albo skrewi pan tak bardzo, że nawet Tusk będzie musiał przyznać, że się pan nie nadaje. A ja tymczasem uważam, że do złożenia dymisji powinno dojść - choćby już przez wzgląd na tą jakoby nieskalaną reputację i szacunek do samego siebie i urzędu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz