czwartek, 19 lutego 2009

Huśtawka złotego - czemu nie możemy ufać bankom i dlaczego powinniśmy myśleć

Kryzysu ciąg dalszy czyli wahania kursu złotego ostatnimi dniami.

Po oświadczeniu Goldman Sachs o zakończeniu akcji na złotym możemy być pewni, że ostatnie spadki złotego zostały nam ufundowane głównie dzięki kontrolowanym akcjom banków inwestycyjnych. A graczy na tym rynku jest kilku, żeby obok GS wymienić Rosenberga, czy JP Morgan lub Merrill Lynch i Unicredito.

Co ciekawsze 3 z wymienionych były również największymi wystawcami tak zwanych "zero kosztowych" opcji walutowych, które zapewniły naszym eksporterom straty, które gdzieniegdzie określa się jako mogące sięgnąć nawet 50 mld złotych. O samych opcjach walutowych i ich mechanizmach możemy poczytać tutaj (źr: mag w komentarzu na Lewym Sierpowym). Na podstawie badań możemy stwierdzić, że banki, które przynajmniej teoretycznie powinny działać tak by zarobić, ale również tak, aby klient był uczciwie poinformowany o zyskach, ryzyku i generalnie na jego korzyść, poszły w działania, które można porównać do plagi szarańczy i działały z premedytacją na niekorzyść swoich klientów. Owszem - można mówić, że sami sobie winni skoro zdecydowali się na hazard - ale czy tylko i wyłącznie oni, skoro to banki i spekulanci, a także ich analitycy stworzyli to kasyno, mechanizmy, a następnie sterowali wynikami maszyn?

Oczywiście cięzko jest udowodnić tą działalność, zwłaszcza biorąc pod uwagę specyfikę przepływów pieniężnych i różnego rodzaju kruczki, a także to, że celowo doprowadzono do deprecjacji złotego poprzez jego wyprzedaż lub publikacje analiz, które, powiedzmy, że miały na celu nie rzetelną informację, a zmniejszenie zaufania do naszej (i innych) waluty.

Należy do tego dołożyć kwestię ostatnich problemów z kredytami - zmiany marż, kosztów utrzymania, umów, trudności z odnawianiem kredytów, czy ich otrzymywaniem, a także politykę gromadzenia kapitału i transferowania go ze spółek córek do central.

Powyższe jak już wspominałem może być niezwykle trudne do udowodnienia na gruncie sądowym (gdybyśmy np. chcieli bawić się z opcjami walutowymi jak to chciał robić wicepremier Pawlak), a ich anulowanie, choć kuszące ze względu na zwalenie całych kosztów lub ich anulowanie na banki, mogłoby spotkać się ze spadkiem zaufania inwestorów do naszej gospodarki.

Warto tutaj pamiętać, że lobby bankowe ma wiele narzędzi opiniotwórczych i siłę, pod postacią kapitału, która znacząco przewyższa możliwości działania jakiegokolwiek państwa przeciwko nim, w pojedynkę.

Ale co by nie było - ostatnie zapowiedzi o interwencji na rynku walutowym spotkały się zarówno z pochwałą, jak i krytyką. W pierwszej kolejności faktycznie: twierdzenie, że będziemy bronić przy takim, a takim kursie to dalsza zachęta dla spekulantów, a spekulacje mają to do siebie, że będąc nastawione na szybki i wysoki zysk i obarczone wysokim ryzykiem nie trwają długo.

Nie mniej jednak po dosyć zaskakującej, po odbytej na drugi dzień po deklaracji, transakcji na rynku walutowym złoty się umocnił. Należy zauważyć tutaj, że pozytywne opinie ze strony największych graczy, które mówią o wzmacnianiu złotego i zapowiedzi o dalszych interwencjach państwa, oraz o dążeniu do ERM II mogą faktycznie wpłynąć na aprecjację/rewaluację złotego i wzrost zaufania do niego. Inwestycje publiczne i racjonalniejsza polityka oszczędzania (nie tniemy na pałę, tylko z głową i staramy się w jakiś sposób kredytować działalność przedsiębiorstw z pominięciem banków) też powinna pomóc.

Nie można jednak zapominać, że co udało się komuś zrobić raz, może zrobić i po raz drugi i zachować dalece posuniętą ostrożność przy operacjach na walucie. Nie można zapominać, że długotrwałe wyzbywanie się rezerw, wraz z zapowiedzią dalszych interwencji może spowodować również wzrost zainteresowania innych spekulantów i dalszą deprecjację złotego w wyniku ich działań. Wreszcie nie można zapominać, że analogiczne działania w Wielkiej Brytanii czy Rosji na dłuższą metę nie przyniosły skutków (choć czasem mówi się, że w GB Czarna Środa stałą się Białą Środą). Sam zaś trend kursowy warto zanalizować dopiero za czas jakiś.

Niezależnie jednak od działań, które zostaną podjęte warto zastanowić się nad rolą banków w kreowaniu pieniądza oraz w stworzeniu obecnego kryzysu. Także nad daleko idącymi ograniczeniami ich możliwości do spekulacji czy wyprowadzaniu kapitału oraz przymuszeniu do traktowania obszaru na którym działają priorytetowo.

Nie twierdzę tutaj jak niektórzy kultyści Misesa, że to wszystko wina braku parytetu złota, pustego pieniądza i polityce interwencjonizmu. Twierdzę wręcz, że interwencji jest za mało, a raczej smycz jaka powinna być nałożona na banki jest za krótka i zbyt przetarta, by unikać w przyszłości podobnych sytuacji. Jest to kryzys głównie systemu, w którym stawia się na krótkotrwały zysk, bez zwracania uwagi na koszty jakie mogą zostać poniesione przez osoby trzecie i de facto pokazanie, że całkowicie wolny rynek nie sprawdziłby się.

Grupy dysponujące dużym kapitałem mają tendencję do tworzenia zwartych korporacji, czy też oligopoli i stawia nas to przed zagrożeniami związanymi z korporacjonizmem jako systemem dyktującym warunki gry i będącym pewną formą rządów.

Stawia nas również przed koniecznością racjonalnego podejmowania decyzji dotyczących wybierania przedstawicieli do parlamentu. Musimy myśleć i to myśleć długoterminowo, co bywa problematyczne i jednocześnie musimy nie skupiać się na kabaretach politycznych i kiełbasie wyborczej, ale nabyć pewną wiedzę, która umożliwi nam podejmowanie odpowiedzialności za nasze czyny i działania mające realny wpływ na kształtowanie praw czy wywieranie wpływu na instytucje, które bądź co bądź mają służyć nam, a nie my im.

I obojętnie czy będzie to nasz rząd, lobby bankowe, farmaceutyczne, czy inne musimy zdawać sobie sprawę z tego, że informacje jakie do nas docierają muszą być przekalkulowane za pomocą tej szarej masy jaką mamy w głowie. Tylko dzięki temu będziemy w stanie odpierać działania mające na celu naszą niekorzyść i tylko w ten sposób będziemy w stanie bronić się przed socjotechnicznymi metodami wywoływania paniki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz