poniedziałek, 2 lutego 2009

Abunai! Zaczynamy?

Czyli jednak zaczynamy. W końcu zmusiłem się do tego, żeby coś ruszyć w kierunku wyzewnętrzniania mojego własnego, niepowtarzalnego i zrytego "ja".
Na ile ten blog utrzyma się w formie luźnej publicystyki komentującej co ciekawsze wydarzenia z najjaśniejszej i świata poza wzmiankowaną to zobaczymy. Na ile utrzyma się w ogóle też.

A ponieważ ostatnimi dniami jakoś nic ciekawego się nie dzieje (ot rząd coś tam kombinuje z oszczędzaniem - trzymam kciuki za zawieszenie finansowania partii z budżetu, może by tak jeszcze klerowi uciąć kaskę?), poza zakończonym kongresem PiS-u (który generalnie zbyt ciekawy nie był - te same postulaty co zwykle, tylko w ładniejszym opakowaniu - czyli solidarność, prawda historyczna, walka z układami, państwo narodowe i jakieś tam marudzenie o nowoczesności - w nowym, bardzo pijarowskim wydaniu). Tutaj liczę na to, że prezesa kupi jeszcze mniej ludzi niż ostatnio.

Ale właśnie - ponieważ nic się ostatnio nie dzieje to notka inauguracyjna upłynie pod znakiem spekulowania. Dużo ostatnimi czasy mówi się o upadku wartości, o Sodomii i Gomorze i zgniłej laicyzacji, liberalizacji i cholera wie czym jeszcze. Aha - kosmopolityzmie. Też zgniłym.
Obrońcy tychże wartości (narodowych, chrześcijańskich, lub w Polsce katolickich) strasznie narzekają na to jak to upada morale, a ich sacrum i święte oburzenie wyje pod naporem wolności sumienia, wyznania, orientacji i braku ksenofobicznej odmiany patriotyzmu. Ci sami obrońcy bardzo często przy komentarzach o aborcji, in vitro, eutanazji, homoseksualizmie i innych urokach "cywilizacji śmierci" wieszczą, że nadzieja pozostałą już tylko w muzułmanach. Jak długo żyję (w sumie nie AŻ tak długo) to myślałem, że wyznawcy Allaha nie cieszą się specjalną estymą wyznawców Jahwe (w wersji jedno lub trzyosobowej). A tu taka niespodzianka - już chyba ostatnią linią obrony i nadzieją uber patriotów i uber chrześcijan (w domyśle katolików), przed zdrożną ateizacją, samobójczym homoseksualizmem i rozpadem cywilizacji łacińskiej jest Islam.
Tak podejrzewam, że konserwa liczy na to, że nas podbiją demograficznie i naprostują. Wszak tradycyjne wartości rodzinne i wielodzietność to coś, co konserwatyści głośno postulują - ale Europejczycy jak na złość płodzić i mnożyć się na chwałę Pana nie chcą.

Pospekulujmy więc - Europa, rok 2050: rodowici Europejczycy rasy białej są na wyginięciu i wegetują z wskaźnikiem dzietności na poziomie -5. Oficjalną religią jest Islam, państwa narodowe przestały istnieć, mamy do czynienia z kilkoma sułtanatami (ofkors zaczęło się to wszystko od Francji). Strzeliste minarety ozdabiają każde większe miasto Europy. Niegdyś gorliwi patrioci i chrześcijanie z neoficką gorliwością biją pokłony swoim nowym panom i codziennie skłaniają się ku Mecce. Ale jest dobrze - wróciła moralność, wrócił ład i porządek, nie ma już homosiów dyktujących praworządnej większości jakiś dziwnych tez o równouprawnieniu, o związkach o adopcjach. Nie ma już gadek o wolności sumienia i wyznania. Jest jedynie twarde prawo. Religijne prawo. Konserwatyści się cieszą - bo nieważne co by to nie było - ważne, że jest konserwatywnie. A ludzie się modlą i płodzą dużo dzieci. A wszelkie przejawy buntów karane są z miejsca wybatożeniem lub stryczkiem. Prawie jak za starych dobrych czasów - prawie, bo wprawdzie nie ma króla, a sułtan, ale to się nie liczy.
A ja tak sobie stwierdzam, że gdy już cichy sen obrońców moralności się ziści, to wieszający mnie kat ma być w odświętnym turbanie!

A co. ;]

I tym spekulacyjnym akcentem zakończę dzisiejsze wypociny.

2 komentarze:

  1. 'Abunai' to po japońsku 'niebezpieczny';).

    Fajnie, że piszez, Ariakis, będę zaglądał od czasu do czasu, bo lubię twoją pisaninę, zarówno blogową jak i forumową.

    Nathan Grawesh

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję i zapraszam. A i uważam, że nie powinieneś sobie robić tak długich przerw w bloxowaniu.

    OdpowiedzUsuń