Od kongresu PiS, na którym zaprezentowano nowy program i odnowionego prezesa w Wiśle trochę wody smętnie popłynęło. Cały miesiąc to chyba właściwy okres by ocenić na spokojnie zmiany jakie zaszły w prezesie i polityce partii. Ocenić, a następnie spuścić do klopa - bo tak naprawdę to zmieniło się niewiele.
PiS poszedł po rozum do głowy, a tak przynajmniej mogłoby się wydawać i z partii twardej, krzyczącej, warczącej i walczącej próbuje się zmienić w partię kompetentną, krytykującą i nie wdającą się w kłótnie. Normalnie przez pierwsze dni miało się wrażenie, że jak się im z płaskiej dłoni zafunduje, to nadstawią drugi policzek.
Ale to tylko pozory. Pod zmianą wizerunkową kryją się wciąż ci sami ludzie, którzy chyba nawet nie do końca się czują dobrze w roli grzecznych dzieci. Kompetencje, czy wiedza się nie poprawiły - tego się nie da zmienić Photoshopem, czy ładnym uśmiechem. A brak tej wiedzy jest widoczny.
Kaczyński to polityk, który nie zna się na budowaniu - on musi niszczyć, musi mieć wrogów, tylko w ten sposób jest w stanie zbudować jakieś zaplecze wokół siebie, a i niewykluczone, że kiedyś to właśnie zaplecze trafi na celownik.
Pokazał to już w okresie 2005-2007 kiedy najpierw skumał się z Samoobroną i LPR, a następnie włąściwie wykończył ich, wchłaniając sporą część elektoratu tych partii - w sumie jedyne co dobre, szkoda, że jeszcze w części posad państwowych się to pałęta.
Teraz też przyjmując postawę odpowiadania na "nieuzasadnione" ataki, robienia z siebie pokrzywdzonego, "krytykowania", w ich i może ich elektoratu mniemaniu, kompetentnego krytykowania działań rządu chce się ucywilizować. Pokazać, że się stara, ma pomysły, ale zły rząd ich olewa. A oni przecież dla nas to robią.
Tymczasem jest to skalkulowane działanie, mające na celu tylko i wyłącznie to co przedtem: dorwanie się do władzy i budowę koronnego projektu jakim jest IV RP. Pakiet antykryzysowy jest w większości punktów robiony przez ludzi mających niewielkie pojęcie o ekonomii i jest nawet więcej niż z lekka dodupny.
Postawa sprzeciwu wobec euro nie opiera się na żadnych przesłankach merytorycznych, a jedynie populizmie, prezydent niby wszystkich chce godzić, niby nie jest prezydentem PiSu, a wciąż działa tak jakby brat go miał na sznurku i wciąż, mimo zapowiedzi, zgodnie z linią partii z której się wywodzi.
Cała ta zmiana to wciąż ten sam prezes i wciąż ten sam PiS - zmieniły się może metody, ale nie zmienił się ich motyw i cel. Wilk udający owcę-męczennika, którego wszyscy olewają, a on biedny chce pomóc wciąż pozostanie wilkiem. I być może niektórych, rozczarowanych działaniami PO zmiana przekonuje - ale nie mnie. Ja wciąż pamiętam 2 lata rządów PiS, złamane obietnice, bratanie się z radykałami, politykę historyczną i cały szereg ataków jakie PiS w tamtym i późniejszym okresie przeprowadził. Nie cierpię też na przypadłość zwaną "sentymentem do PRL" i za żadne skarby nie chcę powrotu tej partii do władzy - wręcz chciałbym, żeby trafiła w końcu razem ze swoim prezydentem tam, gdzie jej miejsce: czyli na śmietnik historii.
I nie przekonają mnie słowa prezesa, ani tym bardziej jego czyny pod postacią marnych spotów przedwyborczych - bo na to jest nastawiona kampania miłości - na wybory do PE i w dłuższej perspektywie na wybory do parlamentu. A nie na poprawę sytuacji Polski. Bo prezes kochać może co najwyżej siebie, ale na pewno nie swoich politycznych przeciwników.
Zaraz wracam
2 lata temu